Październikowe zmiany w Polsce zostały odmiennie przyjęte przez środowiska emigracyjne i doprowadziły do trwałych podziałów. Londyn, w którym rezydowały władze na uchodźstwie, przyjął chłodno polskie przemiany i uznał je za swoistą zmianę dekoracji. W dalszym ciągu trwał na stanowisku bezwzględnej wrogości wobec narzuconej Polsce władzy i był wierny idei państwa na wygnaniu. Rola polskich władz na uchodźstwie, które nie miały realnego wpływu na bieg wydarzeń w kraju, ulegała jednak dalszej marginalizacji. Ciosem dla dyplomacji była degradacja ambasady polskiej przy Stolicy Apostolskiej do rangi nieoficjalnej placówki oraz likwidacja poselstwa w Madrycie. Podzielona emigracja londyńska nie wykazywała większej aktywności i traciła wpływy. Nie bez znaczenia była wymiana pokoleniowa – odchodziły znane osobistości, takie jak Stanisław Mikołajczyk (zm. 1966), Tadeusz Komorowski (zm. 1966), Kazimierz Sosnkowski (zm. 1969) czy Władysław Anders (zm. 1970). Swoją pozycję najważniejszego, ogólnoemigracyjnego czasopisma traciły powoli, na rzecz paryskiej „Kultury”, londyńskie „Wiadomości”. To czasopismo literackie, kierowane przez Mieczysława Grydzewskiego, skupiało grono wybitnych pisarzy i publicystów emigracyjnych. Środowisko „Wiadomości” traktowało przemiany Października ’56 jedynie w kategoriach kosmetyki systemu.
W przeciwieństwie do londyńskiego środowiska „niezłomnych” zespół paryskiej „Kultury” z Jerzym Giedroyciem oraz publicystą Juliuszem Mieroszewskim na czele powitał destalinizację z nadzieją i udzielił poparcia Gomułce. Środowisko Instytutu Literackiego było przekonane, że nieunikniona jest ewolucja systemu komunistycznego w Polsce w kierunku mniej represyjnym, i uznało, że może wesprzeć ten proces. Partnerów do rozmów widziało wśród niepokornej polskiej inteligencji, szczególnie tej aktywnej w Klubie Krzywego Koła. Nastąpiło ożywienie kontaktów z Polską – do Paryża i Londynu przybywali liczni goście z kraju. Władze komunistyczne na krótko przestały nawet zagłuszać audycje Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa i zezwoliły na kolportaż paryskiej „Kultury”. Do kraju powróciło kilku wybitnych twórców z Melchiorem Wańkowiczem, Stanisławem Catem-Mackiewiczem i Zofią Kossak-Szczucką na czele. Rosła liczba emigrantów odwiedzających Polskę, choć część środowisk postrzegała te wyjazdy w kategoriach zdrady. Chodziło np. o konieczność kontaktu z PRL-owskimi placówkami konsularnymi, co miało oznaczać uznanie komunistycznej państwowości. Nasileniu uległ proces przekształcania części emigracji politycznej w Polonię, czyli grupę, która nie postrzegała swego pobytu poza Polską w kategoriach politycznych. Następowała asymilacja (której sprzyjała stabilizacja ekonomiczna i poczucie bezpieczeństwa) oraz spadek aktywności politycznej i społecznej.
Paryska „Kultura” była najważniejszym pismem polskiej emigracji. Na zdjęciu: Zofia Hertz, Jerzy Giedroyc i Henryk Giedroyc, 1965 r.
Z czasem kontakty Polski z Zachodem uległy ponownie ograniczeniu, jednak już nigdy nie zostały całkowicie zerwane. Po zamknięciu tygodnika „Po Prostu” zespół paryskiej „Kultury” nie krył rozczarowania odejściem od reform i coraz bardziej dystansował się od nowej ekipy rządzącej w PRL. Władze wzmogły kontrolę nad dystrybucją wydawnictw Instytutu Literackiego, urządzając co jakiś czas procesy sądowe współpracowników lub kolporterów wydawnictw emigracyjnych – jako ostrzeżenia dla wszystkich utrzymujących kontakty z zagranicznymi ośrodkami. Komuniści słusznie obawiali się „złowrogiego” wpływu opiniotwórczych wydawnictw Instytutu Literackiego w Paryżu – miesięcznika „Kultura”, kwartalnika „Zeszyty Historyczne” oraz pozycji książkowych, które wspierały niezależną myśl w kraju oraz kształtowały postawy wolnościowe. Szerszy krąg odbiorców miał drugi ośrodek „dywersji ideologicznej” (jak nazywały go władze komunistyczne) – Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa, kierowana przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego. RWE słuchał nawet co piąty Polak, a w momentach kryzysowych niemal cały kraj, nie wyłączając członków partii. Rozgłośnia, nadająca programy z Monachium, informowała Polaków o tym, co tak naprawdę dzieje się w ich kraju. Łamała tym samym monopol informacyjny komunistów i demaskowała kłamstwa propagandy. Zarówno „Kultura”, jak i RWE wniosły swój wkład w podtrzymanie oporu w społeczeństwie „małej stabilizacji”. Nie bez powodu emigracja była postrzegana przez długie lata jako jedyny zorganizowany ośrodek antykomunistyczny.
Równie ważne jak oddziaływanie polityczne okazały się zasługi emigracji dla tworzenia polskiej kultury. Można powiedzieć, że na obczyźnie, poza zniewolonym krajem, funkcjonowało drugie, a co ważniejsze, zdrowo i swobodnie oddychające „płuco” polskiej kultury. Tworzyły ją wielkie nazwiska: Czesław Miłosz, Gustaw Herling-Grudziński, Józef Mackiewicz, Witold Gombrowicz i Kazimierz Wierzyński, oraz trochę mniej znane, jak Andrzej Bobkowski czy Sergiusz Piasecki. Poza krajem znalazł się także Marek Hłasko – jeden z najzdolniejszych pisarzy młodego pokolenia, który zerwał z konwencją socrealizmu. Od 1958 r. przebywał na Zachodzie, a krajowa prasa przypuściła na niego ostry atak. „Trybuna Ludu” pisała o nim jako „primadonnie jednego sezonu” i autorze paszkwilu „nie tylko na ustrój, ale i społeczeństwo”. W związku z publicznymi wystąpieniami Hłaski, uznanymi za szkodliwe dla PRL, władze nie przedłużyły mu paszportu. Pisarz wystąpił do władz niemieckich w Berlinie Zachodnim z prośbą o udzielenie mu azylu politycznego. Przypadek Hłaski nie był odosobniony – ucieczkę od popaździernikowej rzeczywistości wybierało wielu innych. Na Zachodzie kontynuowali działalność literacką Leopold Tyrmand (jego książki zatrzymywała w Polsce cenzura, a kultowa powieść Zły z 1955 r. nie miała szans na wznowienie – pisarz wyjechał z kraju w 1965 r.) i Sławomir Mrożek, a karierę filmową rozwijali Roman Polański i Jerzy Skolimowski. Uniwersyteckie kariery robili pozostający na emigracji historycy Piotr Wandycz i Oskar Halecki (uznawany jest obecnie za jednego z największych polskich historyków XX wieku). Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych swoją pozycję utrwaliły dwie wyższe uczelnie o profilu humanistycznym założone w Londynie: Polski Uniwersytet na Obczyźnie oraz Szkoła Nauk Politycznych i Społecznych. Tam też kontynuowały działalność: Studium Polski Podziemnej, Instytut Polski i Muzeum Gen. Sikorskiego oraz Biblioteka Polska (kierowana przez Marię Danilewicz-Zielińską). Ważną rolę w polskim życiu kulturalnym w Londynie odgrywały Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny oraz „Ognisko Polskie”. Jedną z najważniejszych polskich placówek naukowych poza granicami kraju był Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Na bogate życie kulturalne emigracji składała się także działalność wydawnicza, którą w Londynie zajmowała się m.in. Polska Fundacja Kulturalna, Oficyna Poetów i Malarzy, „Gryf”, „Odnowa” czy założone w 1970 r. wydawnictwo „Kontra”, a w Paryżu m.in. powstała w drugiej połowie lat sześćdziesiątych oficyna Editions du Dialogue.
Instytucje emigracyjne starały się nie tylko zaspokoić potrzeby Polaków w ich nowych krajach, ale także utrzymywać więź z Polską. Na uwagę zasługuje działalność na rzecz nauki i kultury polskiej prof. Karoliny Lanckorońskiej, która prowadziła Fundację z Brzezia Lanckorońskich. Wspierała zarówno polskie instytucje emigracyjne (Polski Instytut Historyczny w Rzymie, Bibliotekę Polską w Paryżu, Instytut Sikorskiego w Londynie), jak i krajowe, w szczególności biblioteki uniwersyteckie i polskich naukowców. Z kolei Polskie Towarzystwo Naukowe na Obczyźnie było jednym z inicjatorów zorganizowania w Londynie w 1957 r. Konferencji Wolnej Kultury Polskiej.
Ważnym wydarzeniem integrującym środowiska emigracyjne i polonijne na całym świecie były obchody Tysiąclecia Chrztu Polski. Centralne uroczystości milenijne za granicą odbyły się w Rzymie z udziałem papieża, a wyjątkową oprawę miały w Stanach Zjednoczonych (prezydent Lyndon Johnson ogłosił 3 maja 1966 r. Dniem Polskim w tym kraju) i Wielkiej Brytanii (zbiegły się w czasie ze Światowym Zjazdem Polski Walczącej).
Z innymi problemami borykała się liczna grupa Polaków zamieszkująca ZSRS (szacowana w 1959 r. na ponad 1,4 mln), która pozostała na Wschodzie już po tzw. drugiej repatriacji z lat 1957–1959. We Lwowie mieszkała spora grupa polskiej inteligencji z prof. Mieczysławem Gębarowiczem (wybitnym historykiem sztuki, który świadomie pozostał we Lwowie jako kustosz i strażnik polskich zbiorów muzealnych i skarbów kultury oraz duchowy przywódca pozostałych w mieście Polaków) i żołnierzem AK Stanisławem Adamskim na czele. Symboliczną postacią był prof. Henryk Mosing – wybitny specjalista od chorób zakaźnych. Gdy przybył do Polski, został w 1961 r. potajemnie wyświęcony na księdza przez prymasa Wyszyńskiego. Po powrocie do ZSRS Mosing kontynuował pracę lekarską, równocześnie nielegalnie pełniąc posługę duszpasterską. Docierał do odległych zakątków tego kraju, wysyłany tam, gdzie wybuchały najgroźniejsze epidemie. W Wilnie pozostał m.in. wykładowca historii sztuki dr Jerzy Orda, który prowadził akcję ratowania polskich zabytków. Na byłych Kresach Wschodnich do rangi ośrodka polskości urastały często katolickie plebanie. Polscy księża, którzy utrzymali się na dotychczasowych placówkach, kultywowali tradycje kultury i języka polskiego. Bolesnym doświadczeniem Polaków na Wschodzie były działania sowieckich władz komunistycznych zmierzających do zacierania śladów polskości. W 1961 r. wysadzono w powietrze najstarszy kościół Grodna, tzw. farę Witoldową, a w 1970 r. perłę baroku wileńskiego – klasztor bazylianów w Berezweczu.
Kultura
Podsumowanie
© 2015 Biuro Edukacji Publicznej IPN. Wszystkie prawa zastrzeżone. Autorzy publikacji: Adam Dziurok, Marek Gałęzowski, Łukasz Kamiński, Filip Musiał Koordynator projektu: Tomasz Ginter (tomasz.ginter@ipn.gov.pl) |
Potrzebujeszwersjidrukowanej? |
Paryska „Kultura” była najważniejszym pismem polskiej emigracji. Na zdjęciu: Zofia Hertz, Jerzy Giedroyc i Henryk Giedroyc, 1965 r.