Czternastolecie Gomułki, zgodnie z zasadą centralnego zarządzania, przebiegało w gospodarce pod znakiem trzech kolejnych planów pięcioletnich. Każdy z nich dawał jednak coraz słabsze wyniki, a sytuacja gospodarcza systematycznie się pogarszała. Pierwszy plan na lata 1956–1960, uchwalony z dużym opóźnieniem w połowie 1957 r., ambitnie zakładał m.in. wzrost płac o 36 proc., a dochodu narodowego o 46 proc. Po raz pierwszy od wielu lat gospodarka miała jednak w większym stopniu uwzględniać potrzeby społeczeństwa. Chociaż i tak inwestycje w przemysł ciężki miały być wyższe, to założono, że wzrosną nakłady na przemysł wytwarzający dobra konsumpcyjne. W latach 1957–1958 przyniosło to niezłe wyniki gospodarcze. Poprawiła się także atmosfera w zakładach pracy, gdzie od 1956 r. dynamicznie rozwijały się rady robotnicze, aspirujące do roli gospodarza w przedsiębiorstwach. Odstąpiono od przymusowej kolektywizacji rolnictwa, a rolnicy szybko wykorzystali moment rozluźnienia uścisku państwa. Upadła większość rolniczych spółdzielni produkcyjnych (polskich kołchozów) – w ostatnich miesiącach 1956 r. pozostało zaledwie 15 proc. z nich (1,5 tys.). Między innymi dzięki podwyższeniu cen skupu i ograniczeniu dostaw obowiązkowych rolnictwo osiągnęło najlepsze wyniki od wojny. Rozwijała się także na niespotykaną wcześniej skalę inicjatywa prywatna – powstawały zakłady rzemieślnicze, placówki handlowe i gastronomiczne.
Pomyślny początek rządów nowego I sekretarza w dziedzinie gospodarki wkrótce się zakończył. Zarzucono proponowane reformy zmierzające do poszerzenia wolności rynkowych i decentralizacji systemu zarządzania. W październiku 1958 r. podczas obrad XII Plenum KC PZPR zdecydowano o zwrocie w polityce gospodarczej. W wytycznych rozwoju PRL na lata 1959–1965, nawiązując do początku lat pięćdziesiątych, zapowiedziano „wtórną industrializację”. Plan intensywnego uprzemysłowienia kraju przewidywał wzrost nakładów inwestycyjnych w hutnictwie, górnictwie, przemyśle maszynowym i chemicznym. Nowy kurs wynikał z jednej strony ze starań kierownictwa sowieckiego o prześcignięcie Zachodu w produkcji przemysłowej i wzrost potęgi wojskowej, a z drugiej – z nacisków lobby przemysłowego wśród dygnitarzy partyjnych i państwowych. Nie bez znaczenia była chęć utworzenia miejsc pracy dla pokolenia wyżu demograficznego. W konsekwencji następne lata przyniosły zwolnienie tempa rozwoju gospodarczego.
Krótki okres względnej niezależności rad robotniczych zahamowała ustawa o samorządzie robotniczym z grudnia 1958 r. Zgodnie z koncepcją Gomułki radom tym przyznano rolę jednej z trzech reprezentacji interesów załóg. Ustawa grudniowa sankcjonowała utworzone wcześniej Konferencje Samorządu Robotniczego, składające się z przedstawicieli rady robotniczej, związków zawodowych i organizacji partyjnej. Taki skład skutecznie przeciwdziałał niezależności samorządu, czyniąc z niego instytucję fasadową.
Równocześnie w rolnictwie powrócono do forsowania koncepcji „wspólnego gospodarowania” w ramach spółdzielni produkcyjnych czy kółek rolniczych. Zamiast nacisków stosowano raczej zachętę finansową, poprzez uprzywilejowanie form kolektywnego rolnictwa. Nie przekonało to rolników i gospodarstwa prywatne, zajmujące 85 proc. ogólnej powierzchni użytków rolnych, stanowiły wciąż dominujący element krajobrazu polskiej wsi. Przeważały jednak wśród nich małe gospodarstwa chłopskie.
Nieudane próby regulacji gospodarki pogorszyły sytuację na rynku, która i tak była daleka od stabilności. Jeszcze w lipcu 1957 r. ogłoszono podwyżkę cen na artykuły „luksusowe” (np. cena samochodu marki Warszawa wzrosła o 50 proc.). Coraz bardziej dramatyczna stawała się sytuacja na rynku żywnościowym. Władze próbowały ratować sytuację m.in. przez zmniejszenie spożycia mięsa. W lipcu 1959 r. Ministerstwo Handlu Wewnętrznego wydało zarządzenie w sprawie ograniczenia sprzedaży mięsa i przetworów mięsnych oraz zakazu podawania potraw mięsnych w poniedziałki. W „bezmięsny poniedziałek” w zakładach gastronomicznych nie można było dostać mięsa, w sklepach zaś sprzedawano jedynie podroby, salcesony, kaszanki, słoninę i smalec. Stało się to powodem drwin, że „katolicy poszczą w piątek, a marksiści powinni pościć w pierwszym dniu tygodnia”. W Komendzie Głównej oraz w komendach wojewódzkich MO utworzono specjalne „inspektoraty do walki z nadużyciami w gospodarce mięsnej”.
Doraźne działania na niewiele się zdały. W celu dalszego ograniczenia konsumpcji mięsa w październiku 1959 r. wprowadzono podwyżkę (średnio o 25 proc.) cen mięsa, tłuszczów zwierzęcych i przetworów mięsnych. Sytuacja stała się na tyle poważna, że zaniepokojony Gomułka prosił w liście do Chruszczowa o szybkie dostarczenie 15 tys. ton mięsa. „Jeśli natychmiast po podwyżce cen nie zabezpieczymy sieci handlowej w mięso i tłuszcz – alarmował Gomułka – nastąpi niewątpliwie poważne zaostrzenie sytuacji”.
Mimo trudności na rynku żywnościowym władze nie korygowały założeń gospodarczych. Proces industrializacji kraju szedł pełną parą; oddawano do użytku kolejne duże zakłady przemysłowe – głównie o charakterze surowcowym. Do sztandarowych inwestycji epoki Gomułki należały: kombinat siarkowy w Tarnobrzegu i petrochemiczny w Płocku, kopalnie miedzi i węgla brunatnego.
Wielkie inwestycje przemysłowe prowadziły do degradacji środowiska. Nikt nie przejmował się jednak tym coraz istotniejszym problemem. Dość powiedzieć, że w październiku 1970 r. jedynie 2 tys. z 14 tys. zakładów przemysłowych odprowadzających ścieki do rzek i jezior miało urządzenia do oczyszczania. Tylko 25 proc. wód klasyfikowano jako czyste.
Niewydolną gospodarką wstrząsały liczne przypadki nadużyć i korupcji. Władze partyjne i państwowe nie potrafiły sobie z nimi poradzić, nawet przez stosowanie dotkliwych represji. W październiku 1960 r. zakończył się w Warszawie proces 23 oskarżonych w tzw. aferze skórzanej (zarzuty dotyczyły kradzieży skór, łapownictwa i paserstwa). Mimo żądania przez prokuratorów dwóch kar śmierci i trzech kar dożywocia, sąd orzekł „jedynie” dożywocie w trzech przypadkach. Warszawska afera przyczyniła się do wykrycia kolejnych nadużyć w branży skórzanej. Dwa miesiące później Sąd Wojewódzki w Kielcach ogłosił wyrok w procesie o nadużycia w spółdzielniach garbarskich w Radomiu i Szydłowcu. Główny oskarżony został skazany na karę śmierci (zamienioną później na dożywotnie więzienie), a pozostałych 16 na kary od sześciu do piętnastu lat pozbawienia wolności. Choć wysokie wyroki miały odgrywać rolę prewencyjną, krajem wciąż wstrząsały kolejne afery gospodarcze.
W lutym 1961 r. sejm przyjął uchwałę o kolejnej gomułkowskiej pięciolatce na lata 1961–1965. Podtrzymano obrany wcześniej kierunek zwiększania inwestycji w przemyśle ciężkim i zahamowania wzrostu stopy życiowej ludności. Choć produkcja przemysłu ciężkiego w pięciolatce zwiększyła się o blisko 60 proc., przekraczając plan o kilka procent, zakładanych wskaźników wzrostu nie osiągnięto ani w produkcji rolnej, ani w płacach realnych, ani w dochodzie narodowym. Rozchwiany rynek żywo reagował na sygnały mogące wpłynąć na sytuację materialną rodzin. Wzniesienie muru berlińskiego, a tym samym zaostrzająca się sytuacja międzynarodowa, wywołało w lecie 1961 r. wzrost niepokoju wśród społeczeństwa. W panice masowo wykupywano artykuły pierwszej potrzeby (cukier, sól itp.). Sytuacja powtórzyła się w roku następnym. Tym razem „szturm na sklepy” spowodowały długotrwałe deszcze zagrażające plonom. Partia zareagowała we właściwy dla siebie sposób. Choć prognozy dalej były niepomyślne, wysyłała do prasy zalecenia, by ta zapowiadała dobrą pogodę.
W listopadzie 1962 r. Gomułka przyznał, że występują trudności gospodarcze, które doprowadziły do poważnego zmniejszenia tempa wzrostu produkcji przemysłowej. Podkreślił, że mają one charakter przejściowy. Przemówienie odebrano jako zapowiedź nadejścia „gorszych czasów”. W wąskim gronie, na naradzie KC, Gomułka oświadczył nawet, że plan pięcioletni faktycznie nie istnieje. Receptę na poprawę sytuacji gospodarczej władze widziały w kolejnych podwyżkach. Podczas posiedzenia sejmu w marcu 1963 r. premier Cyrankiewicz zapowiedział podwyżkę cen energii elektrycznej, gazu, centralnego ogrzewania, wody, węgla i drewna opałowego. Nowe ceny obowiązywały od 1 kwietnia i wywołały falę niezadowolenia społecznego. Pojawiły się napisy antyrządowe, zaczęły też krążyć różne dowcipy na temat podwyżki, np. „Trzy drogi Polski do socjalizmu? – Drogi węgiel, drogi prąd, drogi gaz”. Ewenementem był protest pielęgniarek, które w liczbie około tysiąca przeszły ulicami Warszawy pod Ministerstwo Zdrowia. Okazało się, że nie była to ostatnia podwyżka w tym roku. We wrześniu wzrosły ceny mleka, alkoholu i zapałek, a Rada Ministrów podjęła decyzję o obniżeniu zawartości tłuszczu w mleku i śmietanie. W tym czasie postanowiono też w końcu skorygować nieco plany gospodarcze i przeznaczyć część środków na produkcję żywności.
Mimo oczywistej porażki kolejnego planu gospodarczego władze nie przyznawały się do błędów. W grudniu Władysław Gomułka podsumował drugi plan pięcioletni (1961–1965), przyznając, że choć produkcja przemysłowa wzrosła o blisko 52 proc., to jednak w produkcji dóbr konsumpcyjnych plan nie został wykonany. Podobnie produkcja rolnicza wzrosła zaledwie o 15 proc. zamiast planowanych 22 proc. Mimo to I sekretarz uznał tę pięciolatkę za „okres wielkiego kroku naprzód w dziedzinie rozbudowy ekonomiki i siły naszej ojczyzny”. Patetyczne słowa o rozwoju gospodarczym kłóciły się z oczywistym dla każdego stanem permanentnego kryzysu – gospodarki stałych niedoborów.
Sytuację miały ratować kolejne podwyżki cen. W lipcu 1966 r. podniesiono ceny papierosów i ryb. Staniały za to towary luksusowe, za jakie uznawano wówczas np. pralki i telewizory. Poziom zakłamania w tamtym czasie obrazuje meldunek Wydziału Organizacyjnego KC PZPR, w którym odnotowano, że masy „przyjęły z zadowoleniem podwyżkę”.
W listopadzie 1965 r. sejm uchwalił Narodowy Plan Gospodarczy na lata 1966–1970. Kolejna pięciolatka zakładała wzrost dochodu narodowego o 34 proc., produkcji przemysłowej o 44 proc. i rolniczej o 17 proc. Plan wykonano (a nawet przekroczono) jedynie w produkcji przemysłowej, a standard życia społeczeństwa wciąż pozostawał na wyjątkowo niskim poziomie.
W listopadzie 1967 r. podwyższono o blisko 17 proc. ceny „strategicznych artykułów”: mięsa, przetworów mięsnych i słoniny. Problem dyskutowano na X Plenum KC PZPR, na którym zauważono, że „ceny mięsa utrzymywały się na niezmienionym poziomie od roku 1959” i w końcu musiały ulec zmianie „z uwagi na równowagę rynkową”. Gomułka stwierdził, że „wzrost produkcji mięsa nie nadąża bowiem za wzrostem siły nabywczej ludności, za wzrostem popytu na ten artykuł”, i podkreślił, że żaden kraj na świecie nie prowadzi „polityki całkowitej niezmienności cen”. Wyjaśnił ponadto, że obniżono przy tym ceny margaryny, by „zwiększyć popyt na ten tłuszcz zastępujący masło”, oraz smalcu. Wyjątkową bezczelnością wykazał się I sekretarz podczas spotkania z protestującymi robotnikami Żerania, gdy powiedział, że nie rozumie ich oburzenia, „mięso podrożało, to prawda, ale przecież was i tak nie stać na mięso”.
W kolejnych latach sytuacja gospodarcza kraju wyraźnie się pogarszała. W październiku 1969 r. Gomułka pesymistycznie ocenił dokonania gospodarcze ostatnich lat. Na zamkniętym spotkaniu powiedział, że „w minionym 25-leciu zmniejszyliśmy dystans dzielący nas od Zachodu, a w ostatnich latach zaczyna się on znów powiększać”. Sygnalizował też niewykonanie planu pięcioletniego w eksporcie oraz rosnący import pasz i pytał członków KC: „Czy my mamy prawo żyć na cudzym garnuszku? Inaczej mówiąc, czy mamy prawo zaciągać kredyty w krajach kapitalistycznych?”. We wrześniu rząd oświadczył, że susza spowodowała poważne straty, a w związku z tym „jest mniej masła i mięsa”. Według niepełnych statystyk SB w latach 1968–1969 wybuchło w kraju 90 strajków na tle ekonomicznym.
W kierownictwie partii dojrzewało przekonanie o konieczności zmiany polityki gospodarczej. W maju 1970 r. Gomułka zaprezentował założenia tzw. reformy Jaszczuka. Przygotowana przez bliskiego współpracownika I sekretarza koncepcja „usprawnienia systemu bodźców materialnych” zakładała podniesienie wydajności pracy przez uzależnienie wysokości płacy od efektywności pracy. Skomplikowanym przeliczaniem wydajności pracy na punkty miały się zajmować komisje fabryczne, co powodowało rozrost machiny biurokratycznej. Źle przygotowana reforma zakończyła się kompletnym fiaskiem.
W październiku 1970 r. podczas posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR omówiono pogarszającą się sytuację gospodarczą kraju – spadła produkcja rolna, nastąpił znaczący spadek pogłowia trzody chlewnej, zbiory zbóż w 1970 r. były mniejsze od tych z roku poprzedniego o 12 proc. Jednocześnie wzrastało spożycie mięsa i jego przetworów. Biuro Polityczne jednogłośnie zdecydowało o wprowadzeniu jeszcze w 1970 r. odwlekanej od dawna podwyżki cen większości artykułów żywnościowych. W celu „zrekompensowania skutków tej podwyżki dla ludności postanowiono równocześnie obniżyć ceny detaliczne wielu wyrobów przemysłu lekkiego i maszynowego”. Uchwałę Rady Ministrów w tej sprawie Biuro Polityczne zatwierdziło ostatecznie 11 grudnia. Wprowadzenie podwyżek rozpętało burzę, która zmiotła rządzącą ekipę.
Na forum międzynarodowym
Kultura
© 2015 Biuro Edukacji Publicznej IPN. Wszystkie prawa zastrzeżone. Autorzy publikacji: Adam Dziurok, Marek Gałęzowski, Łukasz Kamiński, Filip Musiał Koordynator projektu: Tomasz Ginter (tomasz.ginter@ipn.gov.pl) |
Potrzebujeszwersjidrukowanej? |
Gomułkę fascynowały sprawy gospodarcze i występując w roli eksperta, potrafił w wielogodzinnych przemówieniach zanudzać słuchaczy szczegółowymi analizami na temat nawozów czy wydajności z kwintala. I sekretarz sam opracowywał system płac w PGR-ach, decydował o eksporcie jaj i imporcie kawy (uznał zresztą, że taniej będzie pić kawę zbożową). O skali ingerencji kierownictwa partii w gospodarkę świadczyć może to, że Biuro Polityczne KC PZPR, które podejmowało najważniejsze decyzje w państwie, we wrześniu 1959 r. wypowiedziało się „przeciw obniżaniu zawartości tłuszczu w mleku do 2 proc. Postanowiono utrzymać obecną zawartość 2,5 proc. tłuszczu”.
Władze szukały kozłów ofiarnych, które można by było obarczyć winą za kryzys w gospodarce. Nadużycia gospodarcze surowo karano i szeroko nagłaśniano. W 1965 r. sąd skazał na karę śmierci Stanisława Wawrzeckiego, dyrektora Miejskiego Przedsiębiorstwa Handlu Mięsem w Warszawie – głównego oskarżonego w tzw. aferze mięsnej. Był to jedyny wykonany po 1956 r. w PRL wyrok śmierci za przestępstwo natury gospodarczej. Na ławie oskarżonych zasiadło w sumie dziesięć osób, cztery z nich otrzymały wyroki dożywotniego więzienia. Wysokie kary wymierzono za nieprawidłowości w handlu mięsem: łapówki, kradzieże, fałszowanie faktur czy podmienianie towaru. Nadanie szerokiego rozgłosu procesowi miało pokazać, że trudna sytuacja na rynku mięsnym wynikała w dużej mierze z licznych nadużyć w zakładach mięsnych, sklepach oraz przedsiębiorstwach handlujących mięsem.
My, oficerowie WP, żądamy polepszenia zaopatrzenia sklepów w artykuły mięsne. Taki stan rzeczy jest nie do przyjęcia przez ludzi pracy i nas – wojsko po 15 latach istnienia Polski Ludowej. [...] Proszę przyjechać do Bydgoszczy i spróbować zobaczyć – nie tylko kupić w którymś sklepie chociaż 10 dag wędliny względnie mięsa.
Anonim z Bydgoszczy, 3 września 1959 r., cyt za: Księga listów PRL-u. Część druga (1956–1970), Warszawa 2004, s. 110.
Jestem mieszkańcem Świebodzic. Miasto małe, ale przemysłowe. Chodzi mi o zaopatrzenie tego miasta w produkty mięsne. Od godziny 3 rano stoją kolejki przed sklepami mięsnymi. O godzinie 12 co przywożą: kozinę, baraninę, koninę. Mięsa nie wystarcza dla wszystkich. Wieprzowe mięso lub wołowe jest lekarstwem. Ludzie biją się w kolejce. Stoją cały dzień i wracają często bez mięsa do domu. Jestem górnikiem, ciężko pracuję i jeśli państwo będzie nadal tak troskliwie dbać o ludzi pracy, to my – górnicy w Wałbrzychu – urządzimy strajk, za nami pójdą kolejarze i inni pracownicy, my nauczymy państwo, jak gospodarować krajem.
List mieszkańca Świebodzic, 5 października 1959 r., cyt. za: Księga listów PRL-u. Część druga (1956–1970), Warszawa 2004, s. 110.
W połowie lat sześćdziesiątych zaopatrzenie w sklepach było fatalne, stąd nie bez powodu popularnością cieszyło się powiedzenie: „Za Gomułki puste półki”. Słyszało się też dowcipy w stylu: „Czym różni się przedwojenny sklep mięsny od powojennego? Przed wojną na sklepie było napisane rzeźnik, a w środku było mięso. Teraz nad sklepem wisi szyld mięso, a w środku jest tylko rzeźnik”, albo „Gomułka podczas urlopu poszedł do sklepu po mięso. Wraca wściekły: – Kilka dni człowiek nie urzęduje i już niczego nie ma”. Powszechnym zjawiskiem były kolejki przed sklepami. Żartowano więc: „Liczba mnoga od człowiek? Kolejka. Co to jest kolejka? Socjalistyczne podejście do sklepu”.