Lata 1957–1970 przyniosły wzrost aktywności Polski na arenie międzynarodowej. Jej miejsce w szeregu wyznaczały jednak wasalne relacje ze Związkiem Sowieckim, niepozostawiające złudzeń co do braku suwerenności kraju. Polska znajdowała się w obrębie imperium sowieckiego, powiązana militarnie Układem Warszawskim i gospodarczo Radą Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Ta ostatnia, skupiająca kraje bloku wschodniego, miała się stać, według Gomułki, drugim, konkurencyjnym wobec Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej wspólnym rynkiem w Europie.
W 1965 r. przedłużono na kolejne 20 lat polsko-sowiecki układ o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy. Gomułka podkreślił, że sojusz z ZSRS stanowił „gwarancję naszego bezpieczeństwa i naszych granic, potężną dźwignię rozwoju ekonomicznego naszego kraju oraz ważki czynnik pokoju w Europie”. Faktycznie było to jedynie formalne potwierdzenie zależności politycznej i ekonomicznej PRL od ZSRS. Breżniew pochwalił Gomułkę, nazywając go „niezachwianym leninowcem, wybitnym działaczem międzynarodowego ruchu robotniczego oraz wielkim przyjacielem Związku Radzieckiego”. Pomimo większej suwerenności niż w okresie wcześniejszym i tak ramy polskiej polityki zagranicznej wytyczał sojusz z ZSRS. Ambicją Gomułki było jednak odgrywanie roli bardziej istotnego gracza w polityce światowej niż tylko statysty w ekipie sowieckiej.
Gomułka, dostrzegając procesy integracyjne na Zachodzie, proponował ściślejszą współpracę państw socjalistycznych w ramach Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Plany usprawnienia pracy RWPG, choćby poprzez powołanie stałego Komitetu Wykonawczego czy wprowadzenie „socjalistycznego podziału pracy”, nie zyskały jednak poparcia innych państw, szczególnie ZSRS.
Polska ekipa rządząca podjęła też kilka inicjatyw międzynarodowych w kwestii zbrojeń jądrowych. Pierwszą z nich był projekt utworzenia strefy bezatomowej w Europie Środkowej. Wystąpił z nim w październiku 1957 r. podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ minister spraw zagranicznych PRL Adam Rapacki. Koncepcja zakładała, że w strefie obejmującej Polskę, Czechosłowację, RFN i NRD obowiązywałby zakaz produkcji i magazynowania broni jądrowej, a inne kraje nie mogłyby używać broni atomowej przeciwko tym krajom. Idea, zwana planem Rapackiego, była konsultowana z ZSRS i miała uderzyć w amerykańską strategię „odstraszania nuklearnego”. Nie miała większych szans na realizację, ale okazała się interesującą inicjatywą polskiej dyplomacji. Podobnie było z ogłoszonym w 1964 r. memorandum w sprawie wstrzymania zbrojeń jądrowych w Europie Środkowej, znanym jako tzw. plan Gomułki. Memorandum rządowe, bardziej umiarkowane od planu Rapackiego, przewidywało tylko częściowe kroki rozbrojeniowe bez naruszenia istniejącego układu sił. Nie spotkało się ono z zainteresowaniem ani aprobatą państw zachodnich.
Inicjatywy „odprężeniowe” ekipy Gomułki nie kolidowały z przekonaniem, że Polska i inne państwa komunistyczne mogą się rozwijać tylko w sztywnych ramach bloku sowieckiego. Nie dziwi więc negatywne podejście I sekretarza KC PZPR do powstania węgierskiego 1956 r. (krwawo stłumionej przez wojska sowieckie próby liberalizacji systemu na Węgrzech), które w 1958 r. potępił, nazywając „kontrrewolucją”. Publicznie pochwalił wyrok śmierci na Imre Nagya, przywódcę zrywu niepodległościowego na Węgrzech. „Jedynie słuszne” stanowisko zajął też Gomułka wobec wewnętrznych konfliktów w obozie komunistycznym. Po początkowej wstrzemięźliwości poparł w końcu jednoznacznie Moskwę w jej sporze z Chinami (narastające w latach sześćdziesiątych nieporozumienia doprowadziły do podziału ruchu komunistycznego na promoskiewski i bardziej sekciarski – prochiński). Opowiedział się także po stronie ZSRS w konflikcie z Jugosławią, potępiając ją za „rewizjonizm” i forsowanie „własnej drogi do socjalizmu”. Gomułka krytykował jugosłowiańskie próby szukania trzeciej drogi między blokiem wschodnim a Zachodem i irytował się, gdy razem z marszałkiem Tito nazywano ich przywódcami „narodowego komunizmu”.
Wyjątkowo dobrze, jak na ówczesne uwarunkowania, układały się początkowo stosunki PRL ze Stanami Zjednoczonymi. Wpisywało się to w okres spadku napięcia w stosunkach międzynarodowych i politykę tzw. odprężenia między mocarstwami. Po Październiku Polska dostała długoterminowe kredyty, a w 1960 r. uzyskała nawet klauzulę najwyższego uprzywilejowania, gwarantującą jej równe traktowanie w obrocie handlowym. Gdy Gomułka przybył do Nowego Jorku na sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ, jako jedyny z komunistycznych dygnitarzy został przyjęty przez amerykańskiego sekretarza stanu. Wydarzeniem stała się wizyta w Polsce wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Richarda Nixona. Relacje pogorszyły się pod koniec lat sześćdziesiątych w związku ze wzrostem napięcia między Wschodem a Zachodem.
W stosunkach z Francją symboliczne stało się przybycie do Polski w 1967 r. prezydenta Charles’a de Gaulle’a. Pierwsza po wojnie wizyta jednego z przywódców zachodnich mocarstw, choć nie przyniosła żadnych wymiernych korzyści, była przedstawiana przez propagandę komunistyczną jako wielkie osiągnięcie polskiej dyplomacji. W przeciwieństwie do przywódców krajów socjalistycznych, prezydentowi Francji we wszystkich miastach, które odwiedził, Polacy zgotowali spontaniczne, owacyjne powitanie. De Gaulle poparł polskie żądania wobec granicy zachodniej, wypowiadając m.in. słynne słowa o Zabrzu jako „najbardziej polskim z polskich miast”. Gomułka podkreślił, że prezydent Francji przyjechał do Polski jako jej przyjaciel, ale nie omieszkał dodać, ze to dzięki przyjaźni i sojuszowi z ZSRS Polska odnalazła trwałe i ważne miejsce w Europie, którego „bezskutecznie poszukiwała od XVIII wieku”.
Wizyta gen. Charlesa de Gaulle'a w Polsce
Na początku czerwca 1967 r. w wojnie sześciodniowej popierany przez Stany Zjednoczone Izrael pokonał prosowieckie państwa arabskie. Była to kolejna odsłona korespondencyjnego konfliktu amerykańsko- -sowieckiego (dwubiegunowy podział świata powodował, że mocarstwa angażowały się politycznie i militarnie po przeciwnych stronach w różne konflikty na terenie państw trzecich). Nastroje w kraju, sympatyzujące ze zwycięskim, proamerykańskim Izraelem, dobrze oddaje popularne wówczas powiedzenie: „Nasi Żydzi pobili ich Arabów”. Po naradzie przywódców partii komunistycznych w Moskwie, gdzie podjęto temat kryzysu na Bliskim Wschodzie, kraje socjalistyczne kolejno zrywały stosunki dyplomatyczne z Izraelem. Posłuszny tym wytycznym rząd PRL uczynił to po kilku dniach. Opuszczającego Polskę ambasadora Izraela na lotnisku w Warszawie żegnały gwizdy i wyzwiska „spontanicznie” zebranego podpitego tłumu.
Postępująca od początku 1968 r. liberalizacja systemu politycznego w Czechosłowacji została chłodno przyjęta przez polskie władze komunistyczne. Nowy I sekretarz Komunistycznej Partii Czechosłowacji Alexander Dubček w spóźnionej „odwilży” zmierzał do demokratyzacji, budując „socjalizm z ludzką twarzą”. Gomułka, niepamiętający już chyba wcale swojej sytuacji w 1956 r., jako największy krytyk Dubčeka opowiadał się za stłumieniem siłą praskiej wiosny i naciskał na Breżniewa, przekonany, że „niezbędne jest wprowadzenie wojsk”. Był tak zdeterminowany, że stwierdził nawet: „Możemy towarzyszom radzieckim powiedzieć, że wprowadzimy nasze wojska, bo tu idzie o nasze bezpieczeństwo. Do diabła z suwerennością!”. Nie bez znaczenia było zainteresowanie społeczeństwa polskiego przemianami u południowego sąsiada i pełne nadziei hasło „Cała Polska czeka na swojego Dubčeka”. 20 sierpnia 1968 r. rząd PRL wydał oświadczenie, że „działacze partyjni i państwowi Czechosłowacji zwrócili się do Polski, ZSRR i innych sojuszniczych państw z prośbą o udzielenie bratniemu narodowi czechosłowackiemu natychmiastowej pomocy”. W ramach operacji wojsk Układu Warszawskiego o kryptonimie „Dunaj” następnego dnia do Czechosłowacji wkroczyła 2. Armia ludowego Wojska Polskiego pod dowództwem gen. bryg. Floriana Siwickiego – łącznie ponad 26 tys. żołnierzy. Wojsko Polskie, w największej operacji poza granicami kraju od zakończenia wojny, zajęło 15 proc. powierzchni Czechosłowacji. Gomułka tłumaczył zaangażowanie polskich wojsk „patriotycznym, narodowym i internacjonalistycznym obowiązkiem”, który należało podjąć w momencie, gdy „wróg podkłada dynamit pod nasz dom, pod wspólnotę krajów socjalistycznych”. Słowa te padły podczas uroczystości dożynkowych na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie we wrześniu 1968 r.
W 1956 r., po powstaniu węgierskim, krążyło powiedzenie, że Węgrzy zachowali się jak Polacy, Polacy jak Czesi, a Czesi jak świnie. Po interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji pojawiła się wersja zmodyfikowana: „Czesi zachowali się jak Polacy, Węgrzy jak Czesi, a Polacy jak... świnie”.
Żołnierze polscy zostali wycofani z Czechosłowacji w listopadzie 1968 r. W tym samym miesiącu podczas V Zjazdu PZPR Breżniew wyłożył zasady sowieckiej polityki zagranicznej, zakładającej ograniczoną suwerenność krajów socjalistycznych. Stwierdził, że socjalizm w danym kraju „nie jest tylko sprawą narodu danego kraju, lecz również wspólnym problemem, stanowiącym sprawę obchodzącą wszystkie kraje socjalistyczne”. Tezy te, mające uzasadnić interwencję w Czechosłowacji, nazwano doktryną Breżniewa (lub doktryną „ograniczonej suwerenności”), choć faktycznie w tych samych słowach pół roku wcześniej mówił o tej kwestii Gomułka.
Jedną z najistotniejszych kwestii politycznych okazała się sprawa niemiecka, wykorzystywana w rozgrywkach wewnętrznych. Wciąż żywe uczucia antyniemieckie w społeczeństwie były ważną kartą w rękach rządzących. Pokazała to kampania propagandowa komunistów związana z orędziem biskupów polskich do niemieckich, żerująca na świeżych wspomnieniach wojny i antyniemieckich uprzedzeniach. Gomułka wykazywał zresztą szczególną drażliwość na punkcie relacji z Niemcami – i to zarówno z „bratnią”, socjalistyczną Niemiecką Republiką Demokratyczną, jak i przede wszystkim z wrogą Republiką Federalną Niemiec. Obawiał się jakiekolwiek zbliżenia sowiecko-niemieckiego (tzw. kompleks Rapallo), które, jego zdaniem, mogło się odbić niekorzystnie na sytuacji Polski. W sprawie niemieckiej prowadził spory nawet z Nikitą Chruszczowem i Leonidem Breżniewem. Ze względu na nieuregulowaną kwestię polskiej granicy zachodniej występował przeciwko samodzielnemu porozumiewaniu się państw socjalistycznych z RFN.
Właśnie sprawa granicy na Odrze i Nysie kładła się cieniem na relacjach między PRL a RFN. Pomimo upływu tylu lat od zakończenia II wojny światowej kwestia ta nie została wciąż ostatecznie załatwiona. Chociaż NRD uznała prawnie tę granicę w 1950 r., to brak było takiego potwierdzenia ze strony RFN. Odpowiedni klimat nastał dopiero w 1970 r., kiedy socjaldemokratyczny rząd Willy’ego Brandta rozpoczął realizację nowej polityki wschodniej, której integralną część stanowiła normalizacja stosunków z Polską i ZSRS. Ostatecznie, po wielomiesięcznych negocjacjach, 7 grudnia 1970 r. kanclerz Brandt i premier Cyrankiewicz podpisali w Warszawie układ potwierdzający nienaruszalność granicy na Odrze i Nysie. Podpisanie układu było dla Gomułki wyjątkowym sukcesem politycznym.
Grudzień 1970
Gospodarka
© 2015 Biuro Edukacji Publicznej IPN. Wszystkie prawa zastrzeżone. Autorzy publikacji: Adam Dziurok, Marek Gałęzowski, Łukasz Kamiński, Filip Musiał Koordynator projektu: Tomasz Ginter (tomasz.ginter@ipn.gov.pl) |
Potrzebujeszwersjidrukowanej? |
Ryszard Siwiec (1909–1968) – absolwent filozofii. 8 września 1968 r. w obecności 100 tys. widzów oraz dygnitarzy państwowych zgromadzonych z okazji dożynek na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie dokonał samospalenia. Była to rozpaczliwa demonstracja przeciwko udziałowi wojsk polskich w inwazji na Czechosłowację. Szanowany urzędnik z Przemyśla osierocił żonę i pięcioro dzieci. W testamencie pisał: „Ludzie, w których może jeszcze tkwi iskierka ludzkości, uczuć ludzkich, opamiętajcie się! Usłyszcie mój krzyk, krzyk szarego, zwyczajnego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne życie, opamiętajcie się! Jeszcze nie jest za późno!”. Władze komunistyczne długo ukrywały tę tragedię. Dopiero pół roku później Polacy dowiedzieli się o niej z Radia Wolna Europa. Sprawa stała się szerzej znana dzięki filmowi Macieja Drygasa Usłyszcie mój krzyk (1991). Bohaterską śmierć Siwca docenili Czesi i Słowacy, nadając mu pośmiertnie najwyższe odznaczenia państwowe.
W 1956 r., po powstaniu węgierskim, krążyło powiedzenie, że Węgrzy zachowali się jak Polacy, Polacy jak Czesi, a Czesi jak świnie. Po interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji pojawiła się wersja zmodyfikowana: „Czesi zachowali się jak Polacy, Węgrzy jak Czesi, a Polacy jak... świnie”.
IPNBU_024_119_01
IPNBU_024_121_01
IPNBU_024_121_02
IPNBU_024_122_01